Najważniejszą gałęzią gospodarki, zarówno w samym Langenlois, jak i w poszczególnych wioskach gminy, jest uprawa winorośli. Langenlois jest największym producentem wina w Austrii.
Atrakcją turystyczną jest tzw. LOISIUM zaprojektowane przez współczesnego amerykańskiego architekta Stevena Holla. Jest to centrum propagujące produkcję i sprzedaż lokalnego wina. Znajduje się tam winoteka, sklep oraz wejście do piwnic, a także wspaniały hotel – który stanowił naszą bazę wypadową.
W trakcie majowego pobytu udało się nam odwiedzić i degustować podczas rowerowych wycieczek wina od tak zacnych producentów jak chociażby Schloss Gobelsburg, Brigit Eichinger czy Türk.
Wspaniałą atrakcją jest już winoteka Loisium oferująca blisko ponad 200 etykiet w ciągłej sprzedaży, a dopełnieniem winiarskiego szczęścia są liczne Heuriger.
Frauenkirchen to winiarską miejscowość leżąca w północno-wschodniej części kraju związkowego Burgenland. Słynie ona nie tylko z Bazyliki p.w. Narodzenia Maryi i klasztoru , ale przede wszystkim z produkcji wysokogatunkowych win – które też były celem naszej wizyty.
Na początek naszej wizyty wybraliśmy się do winoteki Sailers , gdzie mieliśmy okazję degustować wina lokalnych producentów. Dla mnie dużym zaskoczeniem na plus było różowe wino z winnicy Adrian z Apetlon.
Naszym celem była pierwsza w Austrii biodynamiczna winnica Umathum gospodarująca na blisko 30 hektarach. 85% stanowią upraw stanowią czerwone odmiany winorośli jak: Zweigelt, St. Laurent i Blaufränkisch oraz Pinot Noir, pozostałe – białe – to głównie Lindenblättriger, Gelber Traminer i Pinot Gris. Mi najbardziej do gustu jednak przypadło ich… Sauvignon Blanc 🙂
Kolejnego dnia udaliśmy się natomiast do małego winiarskiego regionu Carnuntum. Naszym celem była winnica Leo Jahner, którą mieliśmy okazję już odwiedzić w ubiegłym roku w trakcie eksploracji tego regionu. Wina od pana Jahnera cechują duża mineralność, dobra kwasowość i przyjemny finisz. Miłe dla kieszeni są również wina stołowe oferowane w jedno litrowych butelkach.
Jakże się dłuży ten czas w pandemii… ale dobrze, że pierwsze dni czerwca były słoneczne. Pozwoliło to nam odwiedzić uroczy o tej porze roku rejon jeziora Nezyderskiego.
Za bazę obraliśmy tradycyjnie miejscowość Podersdorf am See skąd mieliśmy bardzo dobry dojazd na rowerach do takich winiarskich miejscowości jak Weiden am See, Jois, czy Windem am See.
Jednak zanim wybraliśmy się na eksplorację okolicznych miejscowości spędziliśmy pierwszy dzień pobytu na leniuchowaniu na świeżo odnowionej plaży miejskiej. Wieczór zaś upłynął nam bardzo miło w wyróżnionym przez przewodnik Falstaff „Zur Dankbareit”.
Obowiązkowym punktem każdej naszej wizyty jest degustacja specjalnej selekcji win w Heurige Fabian Sloboda. Tym razem wybraliśmy „Weiss 3 spezial” na który składały się takie wina jak: Frizzante weiß, Rosé Blauer Zweigelt, Gruner Veltliner Ried Georgskirchen i beczkowany Grauburgunder.
Odkryciem tego wyjazdu było natomiast heurige Bacchuskeller w miejscowości Winden. Sposób podania, smak i wrażenia estetyczne oraz kulinarne – na najwyższym poziomie.
Wyjazd tradycyjnie zakończyliśmy polskim akcentem na wiedeńskim wzgórzu Kalhlenber skąd rozciąga się cudowna panorama na winnice i stolicę Austrii.
Leżący na wchód od Wiednia region winiarski rozpościerający się na 906 hektarach upraw. Rosną tu głównie Zweigelt i Blaufränkisch odpowiedzialne za najsłynniejsze czerwone wina Austrii. Chardonnay, Pinot Blanc i Grüner Veltliner stanowią zaś podstawę do produkcji białego wina Carnuntum – DAC .
Już starożytni Rzymianie rozpoznali potencjał produkcji wina na obszarze około 900 hektarów we wschodniej Dolnej Austrii . Nazwany na cześć starożytnego obozu legionistów i miasta cywilnego Carnuntum, z ciężkimi gliniastymi i lessowymi glebami oraz piaszczystymi żwirowymi stanowiskami , oferuje idealne warunki do uprawy czerwonego wina. Gleby wapienne na Spitzerbergu zapewniają idealne warunki do wzrostu Blaufränkisch . Ale odmiany białego wina, takie jak Grüner Veltliner również czują się w Carnuntum jak bardzo dobrze. Kolejnym czynnikiem sprzyjającym uprawie winorośli jest klimat: winnice położone są między Dunajem a Jeziorem Nezyderskim, których wody idealnie balansują upalne letnie dni z przymrozkami w zimie
O naszej podróży.
Za bazę wypadową obraliśmy urokliwy pensjonat prowadzony przez winiarza pana Edelmanna. Wspaniałe śniadanie oraz pyszne wina które mogliśmy kosztować na miejscu idealnie nastrajały nas do odbywania pieszych i rowerowych wycieczek.
Pierwszego dnia, po wspaniałym lunchu w Heurige Edelmann (przypadkowa zbieżność nazwisk) zwieńczonym degustacją Szturmu, udaliśmy się na zaplanowane na ten dzień degustacje.
Pierwsza z nich obyła się w znanej winnicy prowadzonej przez pana Franza Netzl wraz z córką Christine. Początek degustacji prowadziła córka, ale po kilku minutach pan Netzl przejął aktywnie pałeczkę pierwszeństwa i zaczął interaktywną część spotkania. Mieliśmy okazję spróbować zarówno białych, jak i czerwonych win – w tym utytułowanego „ANNA-CHRISTINA”. Ja muszę się przyznać, że zakochałem się w Chardonnay.
Po degustacji skierowaliśmy nasze kroki do najbardziej znanej winnicy w regionie prowadzonej przez pana Gerharda Markowtisch – zdobywającej od wielu lat m.in. nagrody za najlepsze wino czerwone na targach AWC. Ku naszemu pozytywnemu zdziwieniu, ekskluzywną degustację dla nas poprowadził sam właściciel! Na pierwszy ogień poszły: Chardonnay z areału RIED SCHUETTENE oraz Weissburgunder z PRELLENKIRCHEN. Przechodząc przez kolejne wina białe i czerwone, naszą degustację zakończyliśmy na winach czerwonych, które jak już wspomniałem zdobyły pierwsze miejsce w degustacjach czy to AWC czy takich wydawnictw jak Falstaff, A la carte, czy vinaria.
Kolejnego dnia, po wspaniałym śniadaniu i porannym deszczyku udaliśmy się na rowerach do oddalonej o kilka kilometrów miejscowości Höflein, gdzie degustowaliśmy m.in. wina pana Michaela Auer’a. Tu naszą przygodę z winami apelacji Carnuntum DAC rozpoczęliśmy od białych: Gruner Veltliner’a, Chardonnay, Gelber Muskateller, różowego cuve: rose, a kończąc na wspaniałych czerwonych: Blaufränkisch, kilku cuve i SYRAH ! Tak dobrze czytacie! Pradziadek pana Michaela w 1919r zasadził na tym terenie winogrona SYRAH i od czasu do czasu (gdy są odpowiedniej jakości) wytwarzane jest z nich wino jednoszczepowe.
Zwiedzając na rowerach okolice dojechaliśmy również do miejscowości Carnuntum (od której pochodzi nazwa apelacji) i mogliśmy podziwiać blisko dwa tysiące lat temu wybudowany Heidentor – w tym mieście miał swoją siedzibę legion rzymski oraz miasto dla ludności cywilnej.
Po dosyć intensywnej przejażdżce na rowerach udaliśmy się na zakończenie dnia do winnicy państwa Schulz na wspaniałą degustację połączoną ze zwiedzaniem całej winnicy. Zostaliśmy zapoznani z procesem produkcji wina (aktualnie trwa winobranie i mogliśmy przekonać się jak wygląda proces uzyskiwania soku z winogron), a także podziwialiśmy piwnice w której w dębowych beczkach leżakują wina czerwone. Serdeczność z jaką ujęli nas właściciele jeszcze przez długi czas będzie w naszej pamięci. Na zakończenie wizyty spróbowaliśmy świeżego Szturmu, a na rozchodniaczka – nalewek.
Dzień zakończyliśmy wspaniałą ucztą w słynnej restauracji „DER jung WIRT”, gdzie czekała na nas kolacja składająca się z menu degustacyjnego wraz w wineparing’iem.
Region Carnuntum DAC to wspaniałe zaskoczenie dla nas, cudowne odkrycie i wspaniałe wina. W przypadku zainteresowania proszę o kontakt – chętnie zorganizuję szkolenie w tym regionie jeszcze raz.
Link do prawa ustanawiającego apelację Carnuntum na rok 2019.
Odcinek Dunaju pomiędzy miejscowościami Melk i Krems an der Donau około godzinę drogi jazdy samochodem na zachód od Wiednia charakteryzuje się dużym bogactwem winnic i zróżnicowaniem tzw. terroir. Organizowaliśmy tutaj szereg wyjazdów szkoleniowych, integracyjnych oraz turystycznych.
Nasi goście mogli skorzystać z bardzo zróżnicowanej bazy noclegowej. Poczynając od kilku pokojowych pensjonatów prowadzonych przez winiarskie rodziny, butikowych hoteli, a kończąc na najlepszych ośrodkach wyposażonych m.in. winniarskie SPA.
Dolina Wachau proponuje wielokilometrowe ścieżki rowerowe wzdłuż Dunaju – z których możemy się bez większego trudu dostać do takich perełek jak np. Dürnstein słynące z kompleksu klasztornego z charakterystyczną błękitną wierzą, czy ruin zamku z którym przetrzymywany był Ryszard Lwie Serce. W miejscowości Spitz możemy odwiedzić producenta najlepszego na świecie wina ze szczepu Grüner Veltliner a korzystając z promu uwiązanego do liny rozciągniętej pomiędzy brzegami można przeprawić się na drugą stronę. Trasy rowerowe mogą obejmować również odcinki bardziej wymagające, a nawet takie, gdzie elektryczne wspomaganie będzie niezbędne. To miejsce bogate również w wiele zabytków np. opactwo w Melk czy klasztor Benedyktynów na górze Göttweig. Ciekawą propozycją jest rejs statkiem przez całą Dolinę Wachau podczas którego możemy podziwiać okoliczne zamki i degustować lokalne wino.
Najważniejszym tematem jest oczywiście wino. W Dolinie Wachau istnieje największa w Austrii i jedna z największych spółdzielni winiarskich produkująca uznane na całym świecie wina – Domäne Wachau. Nasi goście odwiedzili z nami również jedyną na świecie winnice korzystającą do oznaczania swoich win trzeciej etykiety – na spodzie butelki – Weingut Turk. Bogactwo tego regionu to tarasowe winnice ułożone wzdłuż rzeki, duże zróżnicowanie położenia winnic oraz specyficzny mikroklimat potrafiący się zmieniać lokalnie na przestrzeni kilkuset metrów.
Współpraca z lokalnymi operatorami rowerów elektrycznych pozwala nam zapewnić wysokiej klasy sprzęt w przystępnych cenach dla naszych Klientów.
Zapraszam do kontaktu w celu przedstawienia indywidualnej oferty.
Myliłby się ten, kto uważa, że wyjazdy na wino można realizować tylko w lecie i jesienią. Na wiosnę winiarze zaczynają budzić się z zimowego snu i otwierają swe piwnice by zaprezentować światu najnowsze roczniki.
Spragnieni wiosennego słońca, świeżego wina i nowych rowerowych tras wyruszyliśmy do miejscowości Furth bei Göttweig leżącej na południowym brzegu Dunaju u podnóża wzgórza Göttweig. Naszą bazę stanowił urokliwy, kilkupokojowy hotelik prowadzony przez Państwa Sonnleitner w dzielnicy Palt. Z naszych okien rozciągał się epicki widok na Opactwo Benedyktynów Göttweig.
Po przybyciu w piątkowy wieczór do hotelu, za namową właścicieli udaliśmy się do jednego z miejscowych Heurige na wieczerzę. Pomino tego, że przybytek był pełen ludzi, bez problemu zostaliśmy zaproszeni do wspólnego biesiadowania z miejscowymi. Pomimo pewnej bariery językowej (nie każdy z uczestników wyprawy mówił po Austriacku) staraliśmy się nawiązać rozmowę i wspólnie miło spędzić wieczór.
W sobotę, po śniadaniu, czekały już na nas nowe rowery ze wspomaganiem elektrycznym. Jakże się ono przydało, gdy wjeżdżaliśmy pod górę do miejscowości Oberfucha na degustację win przygotowaną w ten weekend przez pana Christiana Parzera! Tu spędziliśmy dobre kilkadziesiąt minut degustując bardzo bogatą ofertę win białych. Dosyć dokładnie mogliśmy osobiście przekonać się jakie są różnice pomiędzy winami pochodzącymi z terenów o różnych stopniu nachylenia zbocza, czy czasu jego ekspozycji ma słonce. Pięć różnych wersji GRÜNER VELTLINER w tak małej winnicy to prawdziwy unikat. Nam najbardziej do gustu przypadł ten z zbocza Gaisberg oraz musiak SPARKLING CUVÉE. Po lekcji czas na relaks. Udaliśmy się malowniczą trasą rowerową do zjawiskowego miasteczka Dürnstein. Po drodze odkryliśmy wędzarnie makreli i mini targ na którym zaopatrzyliśmy się w winko do spożywanych prosto z kija ryb. Ach, cóż to była za wspaniała uczta. Dunaj, świeża ryba, zimne wino. Pełen chillout. Po uczcie kontynuowaliśmy naszą przejażdżkę wzdłuż trasy kolejowej łączącej Krems z okolicznymi miasteczkami. Odbyliśmy kolejną degustację win w największej spółdzielni winiarskiej Austrii – Domäne Wachau. Zrzesza ona kilkudziesięciu producentów wina i jest jednym z największych producentów w całej Austrii. Po tym jakże interesującym przystanku dotarliśmy do wspomnianego już wcześniej Dürnstein, które zachwyciło nas swoim urokiem. Warto nadmienić, że w twierdzy (dzisiaj ruiny) był przetrzymywany dla okupu – Ryszard Lwie Serce. Po tradycyjnym deserze (koniecznie z wykorzystaniem morel) postanowiliśmy kontynuować naszą podróż – nasz następny cel to miejscowość Spitz. To malownicze miasteczko słynie m.in. z winnicy produkującej rzekomo najlepszego GRÜNER VELTLINERA na świecie. Urokliwe stare miasto zachęciło nas do zajrzenia do jednej z wielu Heurige, gdzie spróbowaliśmy miejscowej wersji Jeuse. Wieczór już zapadał, a kwietniowe dni nie są tak długie i ciepłe jak sierpniowe, więc czym prędzem wróciliśmy do naszej bazy w Palt, by tam przy lampce białego wina wymienić się naszymi obserwacjami z degustacji win.
Niedziela, to czas powrotu do Polski. Po dosyć leniwym śniadaniu, postanowiliśmy jeszcze na chwilę podjechać do miejscowości Langenlois słynącej z tego, iż jest w niej najwięcej winnic w całej Austrii. Rozkoszując się wspaniałą kawą i wypiekami napawaliśmy się widokiem przejeżdżających klasycznych samochodów, które w ten dzień urządziły sobie mikro zlot.
produkowane jest w trójkącie geograficznym, który od północy zamyka miasteczko Vittorio Veneto, od zachodu Valdobbiadene, a od wschodu Conegliano. Tym razem, ten rejon Europy obraliśmy za cel naszej enopodróży. Najpierw samolotem z podkrakowskich Balic dolecieliśmy do portu Treviso, by podmiejską kolejką dotrzeć do Conegliano, które stanowiło naszą bazę wypadową na najbliższe kilka dni. Po zakwaterowaniu w komfortowym hotelu Canon d’Oro i szybkim odświeżeniu się po podróży wybraliśmy się na mały rekonesans po najbliższej okolicy. Starówka jest pełna urokliwych knajpek, barów oferujących testowanie prosecco, czy pełnokrwistych winiarni.
Kolejnego dnia, po wczesnym śniadaniu, udaliśmy się na zwiedzanie północno-wschodniej części regionu. Korzystając z nowoczesnych rowerów wyposażonych w elektryczne wspomaganie odwidzieliśmy szereg winnic produkujących prosecco. W miejscowości Vittorio Veneto właściciel trzy pokoleniowej (założona w 1892r.) winnicy Cantina Bevilacqua – pan Mario Bevilacqua – przygotował dla nas komentowaną degustację win. W trakcie której mogliśmy nie tylko skosztować jego wspaniałych wyrobów, ale przede wszystkim poznać prawdziwą historię wytwarzania lokalnego Prosecco DOCG oraz zwiedzić mini muzeum wina. Posileni taką wiedzą mogliśmy kontynuować naszą podróż – m.in. jadąc drogą stanowiącą jeden z podjazdów Giro d’Italia dotarliśmy nad urokliwe jezioro Lago Morto, niedaleko słynnego Lago di Santa Croce. Po krótkim odpoczynku udaliśmy się w dalszą podróż zwiedzające okoliczne winnice, by na rynku w Vittorio Veneto uraczyć się wyborną pizzą i kieliszeczkiem musującego napoju. W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze winnicę San Giovani Perini, gdzie nie tylko mogliśmy skosztować ich wyrobów, ale również mieliśmy niepowtarzalną okazję przyjrzeć się procesowi butelkowania prosecco.
Trzeciego dnia naszego pobytu mieliśmy zaplanowaną prawdziwą bombę! Zwiedzanie na włoskich skuterach Vespa trasy Strada Del Prosecco. Podobnie jak dnia poprzedniego, wczesne śniadanie i transfer podstawionym busem do wypożyczalni, gdzie czekały na nas nowe modele Primavera 125cm3. Po szybkim espresso (a jakże, przecież jesteśmy we Włoszech), wyposażenie w roadbooki i mapę udaliśmy się na naszą przygodę. Planowaliśmy dojechać do Valdobbiadene malowniczo poprowadzoną „Ulicą Prosecco”. Po drodze odwiedziliśmy m.in. malowniczy młyn Molinetto della Croda, czy piękną wioskę Rolle. W porze lunchu dotarliśmy na rynek Valdobbiadene, gdzie oddaliśmy się błogiemu lenistwu przy kieliszeczku musującego trunku i włoskich sałatek. W drodze powrotnej postanowiliśmy przetestować nasze jednoślady na jednej z najbardziej spektakularnych przełęczy na świecie – Passo San Boldo – składającej się z między innymi z 5 tuneli w których należy zawrócić, sześciu mostów i w sumie 17 zakrętów. Przełęcz leży na samym skraju Alp będąc niejako bramą łączącą te wysokie góry z rejonem Treviso. Przełęcz ta zwana jest również „100 dni” gdyż w tak krótkim czasie została ona wybudowana ogromnym wysiłkiem ponad 1400 jeńców, miejscowych kobiety, osób starszych, a nawet dzieci. Po zaliczeniu jej w obydwie strony, nadszedł czas powrotu i oddania naszych niezawodnych jednośladów w wypożyczalni. Do hotelu dotarliśmy podmiejskim pociągiem. Wieczorem, czekała na nas miła niespodzianka, gdyż nieopodal naszego hotelu odbywał się bardzo przyjemny koncert na który zostaliśmy zaproszeni. Ostatni wieczór był jak zawsze udany.
W sobotę, nasza grupa rozdzieliła się na dwie. Cześć z nas musiała wcześniej być w Polsce i korzystając z Pendolino udaliśmy się na lotnisko w Bolonii, a stamtąd do Krakowa. Druga grupa mająca więcej wolnego czasu zaliczyła jeszcze zwiedzanie Treviso przed wylotem.
Myślę, że wszyscy uczestnicy włoskiej wyprawy będą ją mile wspominać delektując się kieliszeczkiem Prosecco Superiore DOCG.